Słowo (np. pizza):
Miasto:

Jesteś w > Galerie > Architektura i sztuka > kamienica >

kamienica

Kategoria: Architektura i sztuka, Dodał: wodniczka, Utworzono: 2013-02-21 19:54:34
 Jest jakaś historia tej kamienicy?
bladzmiana

Komentarze

Skąd to się wzięło???
Data: 2013-03-02 Autor: nie zarejestrowany ~mors1
Żaglowiec, jako ozdobny motyw na bielskiej kamienicy, to jeszcze jeden dowód na magię naszego miasta. To cud, że ta piękna sztukateria nie spełzła z muru z upływem nieubłaganego biegu czasu. Musi być wyjątkowo solidnie wykonana ręką rzetelnego rzemieślnika, nadzorowanego przez projektanta budynku. Jednym słowem: arcydzieło detalu architektury miejskiej. Nie znam historii tej kamienicy, i nie chce mi się zagłębiać w archiwa, ale, szperając w pamięci, doszukałem się pewnych wspomnień z minionych lektur historycznych. Pewien przemysłowiec z Bielska, niejaki Zipser, wyprawił się był w długą podróż przez Atlantyk (długo przed Titanikiem) do Brazylii, by zapewnić dostawy bawełny do swojej fabryki w Mikuszowicach. Przy okazji chciał załatwić inną istotną sprawę. Żonę. Córka plantatora bawełny w dalekiej Brazylii jakimś sposobem, wpadła naszemu Zipserowi w oko i zapragnął ją przywieźć do swojego majątku. Cdn.
Cd.
Data: 2013-03-08 Autor: mors1
Interesy poszły widać pomyślnie, bo plantator zgodził się oddać swą córkę Zipserowi. Zadał mu tylko jedno pytanie: "Gdzie będzie mieszkać moja córka?" "W fabryce" - odparł sprytny Eduard. "O nie. Ona zasługuje na coś lepszego, niż mieszkanie przy hałasie krosien i maszyn parowych. Masz Jej wybudować pałac". Cóż było robić. Wrócił Zipser do swojego Nickelsdorfu (Mikuszowic) i kazał postawić stosowną willę, na parceli, tuż obok fabryki. Chyba mu zależało, by zaspokoić wymagania teścia i swojej wybranki (nie doszukałem się ani śladu Jej imienia, wizerunku, czy innych szczegółów), bo wystawił piękny dom, istną perłę architektury podmiejskiej wg projektu Emanuela Rosta. Był to reprezentacyjny, neorenesansowy pałac, położony w rozległym parku. "Jego bryłę z arkadowym portykiem przed wejściem i ryzalitem tarasu nakrywał wysoki, mansardowy dach z kostiumem francuskim w postaci kutej balustrady i lukarn. Bogactwem uderzało wyposażenie wnętrz, w których sufity zdobią delikatne neorokokowe sztukaterie i antykizujące polichromie w tondach i płycinach. Wysoki hall doświetlają witrażowe okna, drzwi wieńczą neobarokowe supraporty"(opis w obrębie cudzysłowu: Ewa Janoszek). Cdn.
Cd.
Data: 2013-03-16 Autor: mors1
Pomimo wystawności i budowlanego piękna - willa daleka była od dzisiejszych standartów: wodę bieżącą zapewniał hydrofor, ręcznie obsługiwany, ogrzewania (podobno) nie było, choć w to akurat trudno uwierzyć, biorąc pod uwagę podbeskidzki klimat. Dla mnie ten szczegół - to istna zagadka. Żona naszego Zipsera była chyba dość zaradną, energiczną kobietką, bo w ogrodzie przy willi założyła gospodarstwo, gdzie uprawiała warzywa, które następnie rozprowadzała po okolicznych targowiskach (wykorzystując pojazdy mężusia). Co poza tem porabiała ta "Isaura" - o tym kroniki milczą. Można się jedynie domyślać, albo szperać w archiwach. Z pewnością poświęciła się wychowywaniu dzieci. Jedno z nich, Edi, czyli potencjalny spadkobierca majątku ojca, "bardzo grzeczny chłopak", który zawsze się odkłaniał robotnikowi z fabryki (gdy nikt nie widział) wyjechał do ojczyzny swojej mamy (Brazylii), wskutek jakiejś nieodwzajemnionej miłości. Stary Eduard, którego polska biedota pracująca u niego nie znosiła (będąc zdana na jego łaskę), szpanował, z rękami założonymi za szelki. Za byle co, za przewinienia wobec obowiązków (np. spóźnienie - zwalniał!) Cóż za kapitalistyczny robak, wrzód... Też bym tak robił na jego miejscu! Cdn.
cd. do morsa1
Data: 2013-03-16 Autor: maria waleria
Nie wiem, skąd tyle smakowitych wiadomości, ale już się cieszę na cd.
Cd., ale mało, reszta wkrótce...
Data: 2013-03-20 Autor: mors1
...robotnicy bardzo szefa nie lubili. Pewnego dnia jeden z nich wydmuchał fleka z nosa, kozę, smarka i wysmarował nim klamkę drzwi, którą Zipser łapał, otwierając drzwi do kantoru. Wściekał się "patron" o to potwornie, ale nikogo nie ukarał, bo nie było świadków... Cdn.
Cd.
Data: 2013-03-23 Autor: mors1
Pomimo zasobnej kabzy, szczęścia w interesach, rodziny, nie uniknął Eduard problemów. Świat się zmieniał, plebs zaczął dochodzić do głosu, nadchodziło "nowe" - rewolucje, strajki, sprzeciwy podwładnych. Pierwszego maja 1890 Bielsko ogarnął robotniczy strajk powszechny. Wezwano wojsko, były trupy... U Eduarda także, 2-3 dni później. Świat, jaki sobie stworzył, zaczął się walić. Cóż z tego, że jego produkty świetnie się zbywały, zdobywały nagrody w Ameryce i docierały nawet (o, ironio) do Chin! Trzeba było już na co dzień liczyć się z postępem układów społecznych. Jednakże tego rodzaju komplikacje losu Zipsera niespecjalnie mnie interesują. Musiałem jednak o tym wspomnieć. Bezowocnie szukałem jakiegokolwiek śladu dalszych losów "Isaury", żony Eduarda. Przekopałem niezliczone pokłady informacji internetowej. Niestety - bezskutecznie. Aha... jest coś. Edi (syn Eduarda) miał siostrzyczkę, starszą, niestety bezimienną, która chyba odziedziczyła praktyczne geny swej matki, bo przezornie skorzystała z okazji, by wyjechać do Brazylii, w celu przejęcia majątku po mamie; niestety, dotknął Ją osobisty dramat. Jej upragnione dziecko, mała córcia, utopiła się pewnego feralnego dnia. Kurcze. Myślałem, że zakończę dzisiaj te moje wariacje zipserowskie, ale chyba jednak nie. Jest jeszcze kilka szczegółów, o których chciałbym wspomnieć. Chętnie się nimi z Wami podzielę pod jednym warunkiem: niech mnie ktoś z Was o to poprosi. Inaczej - bez sensu. Pozdrawiam wszystkich czytających, mam nadzieję, że nie przynudzam. mario-walerio, dzięki za miłe słowo. enuajsi: nie wygłupiaj się - napisz coś!!!
Do Pana mors1
Data: 2013-03-23 Autor: wodniczka
Pewnie to że ja tu wyczekuje dalszych losów Zipera nie liczy się (nie śmiałabym więc prosić). Po stokroć dziękuje za to, co do tej pory Pan napisał.Pozdrawiam :-)
"Saga rodu Zipserów"
Data: 2013-03-25 Autor: nie zarejestrowany ~g...
Morsie1. Nie przypuszczałem,żeś Ty taki kokieteryjny facet!! Ja nie będę prosił.Ja Cię ponaglam: pisz ! i nadal z taką nonszalancką manierą !! pozdro!
Cd.
Data: 2013-03-30 Autor: nie zarejestrowany ~mors1
Ten mały, zipserowski świat, umieszczony zrządzeniem losu w naszych miastach (Bielsku i Białej, na samej ich granicy) fascynuje mnie od 50 lat. Na końcu tych moich impresji powiem - dlaczego. Ta cudna budowla, stojąca na przekór wichrów czasu i historii może z dużą dawką prawdopodobieństwa stać się jednym z symboli Bielska-Białej. Dlaczego tak uważam? Bo jest tu wszystko: realia historyczno-genealogiczne udokumentowane bogato mało czytelnym dla mnie niemieckim gotykiem, rodzinne tajemnice, zboczenia seksualne mieszkańców (moda:-), dotykalne, materialne sukcesy prowadzonego biznesu, no i to, czego nie kumam do opadu szczęki: dlaczego brazylijscy spadkobiercy Ediego i jego siostry odpuścili sobie odzyskanie majątku po przodkach. Wpadli tu do nas ongiś, krótko przed zarżnięciem komuny. Jakoś tak w II połowie 80-tych lat. Z pewnością zniechęcił ich widok ruiny w zapuszczonym parku i brak szans na prawne regulacje spraw spadkowych. Podobnie było z przejęciem Zamku bielskiego (spadkobierca okazał się być mało majętnym właścicielem firmy w Austrii, i odpuścił pretensje). OK, pewnie smucę, zamiast dosypać jakiejś pikanterii do tej mojej amatorskiej opowiastki: otóż istnieje pewien wiarygodny, aczkolwiek tylko ustny przekaz, którym dzieliła się niekiedy rodzina Kowalskich, mieszkających w zabudowaniach gospodarczych obok Willi. W willi straszyło!!!, i to wcale nie tak dawno temu... Cdn. (thx, wodniczko i ~g za komentarze).
Cd.
Data: 2013-04-06 Autor: mors1
Nie wiedzieć dlaczego, czy to wskutek mody architektonicznej, czy może na wyraźne życzenie Eduarda i jego żony w willi zaplanował imć Emmanuel Rost wielką salę balową z estradą dla orkiestry, z osobnymi, po bokach, za kotarą wejściami dla artystów. Tak, jak w prawdziwym teatrze. Można sobie tylko wyobrażać, wedle indywidualnych fantazji, jakie to "imprezy" odbywały się u Zipserów... Czy były to pretensjonalne wiedeńskie koncerty noworoczne, w wykonaniu podrzędnych prowincjonalnych ensambli, kwartety mozartowskie, czy może frywolne tanzfesty, do których przygrywały wędrowne trupy muzyczne, zatrudnione doraźnie spośród peregrynujących artystów, może nawet miejscowe, cygańskie, albo żydowskie... Nie wiadomo, i tego nigdy nikt się nie dowie. Z pewnością jednak coś tam się działo. Bogacze chyba nie lubią, by inwestycje nie dawały korzyści. Imprezki z pewnością były, i, śmiem twierdzić - nienajgorsze. Nie zaryzykuję tezy, że zdarzały się przedstawienia w stylu kabaretowym...(a może...). Pasował by do tego obrazu braciszek Eduarda, Erwin, ciekawy typek, który pomieszkiwał w fabryce, w osobnym lokalu. Typowy okaz młodszego brata, co to nie załapał się na stanowisko głównego spadkobiercy, ale tak naprawdę ma to w dupie, i korzysta ze schedy na luzie i pełnymi garściami. Zero odpowiedzialności za Firmę - 100 procent radości z życia! Niezły był z niego model... Jak się już powiedziało - pomieszkiwał sobie w fabryce. Prawdopodobnie był nie do końca zorientowany seksualnie. Podobały mu się robotnice przy krosnach. Gdy któraś z nich wpadła mu w oko - dawał jej kawałek mydła. "Umyj się - będziesz piękna"- dodawał na odchodnym. Jednak, wskutek niepojętych praw genetyki, gustował również w chłopcach i ich ciałach. Okrutnie się to na nim zemściło - dopadli go naziści. Zakończył życie wkrótce po ich dojściu do władzy. Jasny gwint... Ci Zipserowie zaczęli żyć już własnym życiem na Beskidii. Niestety, nie mogę się podeprzeć rzetelną wiedzą z zakresu historii Bielska. Gdyby ktoś zechciał mnie wspomóc, to zapraszam do kontaktu.
Cd.
Data: 2013-04-12 Autor: mors1
W archiwach Muzeum bielskiego znajdują się wzruszające mnie, choć nieliczne pamiątki dokumentalne po rodzinie Zipserów - 2 listy biznesowe podpisane przez Eduarda, wizytówka Erwina (jakżeż wstrzemięźliwa w treści - tylko imię i nazwisko na pożółkłym kartoniku), zaproszenie na ślub Eduarda z "Isaurą", kilka fotografii portretowych oraz piękna litografia przedstawiająca Willę krótko po zakończeniu budowy. Dziś Willa stoi niewidoczna pośród starodrzewu - wówczas królowała nad otoczeniem, nie zasłaniana niczym, na niewysokim, płaskim pagórku, frontem spoglądająca ku fabryce odległej o rzut kamieniem. Pięknie wydrukowane zaproszenie na ślub Eduarda ze swoją brazylijską wybranką przybliża nieco Jej personalia i pochodzenie. Przekopując niezgłębione pokłady Internetu udało mi się dotrzeć do korzeni Jej pochodzenia i losów. Ale o tym może jutro.
"Isaurą"
Data: 2013-04-12 Autor: wodniczka
Więc czekamy na "jutro". A za "dziś" dziękujemy:-).
Meta Luisa Hoepcke...
Data: 2013-04-13 Autor: mors1
..., czyli Isaura. Nasza bielska Brazylijka, o której napiszę wkrótce.
Cd.
Data: 2013-04-18 Autor: mors1
Jednym z mieszkańców domu Zipserów był Kurt Zipser. Prawdopodobnie drugi z braci Eduarda, ale tego nie jestem pewien opierając się tylko na dość rozproszonych, fragmentarycznych informacjach, a bardziej wtrętach niefrasobliwie rzucanych tu i ówdzie... Podobno był wyjątkowo rasowym i zajadłym psem na kobiety - miał ich mnóstwo, i jak świadczą jemu współcześni - wiele na stałe. - "Kurt był szykowny, a babów mioł tyle! Jak mu się któraś spodoboła, to ją namówił. Strosznie za babami gonioł. Niektóre mioł na stałe - twierdzi pani Zofia, prawie dziewięćdziesięciopięciolatka, jedna z dwójki jeszcze żyjących pracowników dawnej fabryki Zipsera". (cyt. z pewnego blogu). I tu mały komentarz, już całkowicie mojego autorstwa: może to zbyt daleko posunięte etycznie stwierdzenie i wnioski, ale Zipserowie są wśród nas! (i dobrze)! Sam znam pewnego Cypcera (ewidentnie spolszczona wersja nazwiska "Zipser"). Mieszka niedaleko mnie. Lubię go. A Cypcerów chyba jest niemało w okolicy naszego Miasta (zwłaszcza w stronę Mazańcowic, Skoczowa, Jasienicy)... Kurt został wcielony do Wehrmachtu, i zginął we wrześniu 1939-tego... biedaczysko. Co do Isaury - jestem nieco rozczarowany Jej rodowodem, ale równocześnie jeszcze bardziej zafascynowany Jej losami. Jednakże, biorąc pod uwagę niedostatek informacji z tego naszego globalnego śmietnika danych (Netu) - nie chcę już dalej ciągnąć tej mojej opowiastki o Zipserach. Mam zbyt mało wiedzy o życiu przemysłowców bielskich, poruszam się za bardzo w sferze własnej wyobraźni podpieranej wątłymi dokumentami, nie chcę ściemniać i zmyślać, choć zaczynam odkrywać w sobie gawędziarza, bajkopisarza etc. Za tydzień napiszę końcówkę: będzie o czarach, pękniętym karawanie, duchu Mety Luizy, Jej powrocie z mrocznej Austrii do słonecznej Brazylii... i jeszcze coś.
JAKA KOŃCÓWKA ?
Data: 2013-04-19 Autor: grzegorz-h74
Protestuje przeciwko tej rzekomej końcówce ! Ściemniaj , zmyślaj , cygań rób nas w konia nie interesuje mnie jak to ZROBISZ masz pisać dalej ...
czary? Maty Luiza? i coś jeszcze???
Data: 2013-04-19 Autor: wodniczka
Teraz to dopiero zrobiło się ciekawie,a Pan pisze że to koniec:-(
Koniec - cz. I
Data: 2013-04-26 Autor: mors1
Meta Luise nie była zwiewną, ezoteryczną córą Południa, którą upatrzył sobie i pojął za żonę nasz Eduard. Z pewnością nie była Isaurą, choć cały czas poświęcony na poszukiwaniu Jej pochodzenia miałem taką nadzieję. Nic z tego! W chwili, gdy dotarłem do Jej korzeni - czar prysł, jak bańka z mydła. Pewien brazylijski portal, dotyczący spraw rodowodowych obywateli Brazylii - otworzył mi oczy na rzeczywistość. Ojciec Meta Luizy,Brandenburczyk, rodowodowy Germanin, Carl Franz Albert Hoepcke, pożeniony z niejaką Berthą Pirath (II żoną), wyemigrował w wieku 19-tu lat do Brazylii, nie tyle za chlebem, jak biedni Polacy do US&A, ale po to, by zrobić interes życia. Udało mu się. Wsiadając na statek "Urania" w Hamburgu, w 1863-cim, zostawił za sobą skłóconą, poróżnioną wewnętrznie, chaotycznie, choć dynamicznie rozwijającą się przemysłowo Europę, by znaleźć swoją ziemię obiecaną. Niemały musiał zabrać ze sobą kapitał, płynąc na "Uranii" do Nowego (południowoamerykańskiego) Świata, skoro w ciągu 20-tu lat został krezusem, przedsiębiorcą i właścicielem wielu firm: m.in. z zakresu doradztwa prawnego, obsługi nawigacyjnej portów morskich, założycielem przemysłu koronczarskiego, pośrednikiem handlowym między plantatorami bawełny, a jej europejskimi importerami, a na koniec - producentem lodu dla celów przemysłu spożywczego. Kasy z pewnością miał, jak lodu. (Żart średni, sorry). No i pewnego dnia napatoczył się nasz podbeskidzki Eduard, jako interesant biznesowy i absztyfikant córki Hoepckego. I jakoż tu gawędzić o cudnej brazylijce, co zechciała Niemca, skoro była tylko prozaiczną "Helgą", albo inną "Hermenegildą"? "Izaura" umarła..., żyła niemiecka Meta Luiza. Ciekawa musiała być jego(naszego Eduarda) podróż z austriackiego Bielska do nieskończenie odległej Brazylii. Dziś trudno to sobie wyobrazić - jazdę powozami do Hamburga... W prostej linii około 800 km, w rzeczywistości ponad 1000!!! Trwało to pewnie około miesiąca. Później zaokrętowanie i kilkutygodniowa podróż statkiem do Florianopolis, na południowej półkuli... Popłynęło by się w jego ślady... Sorry, ale nie będzie już dzisiaj o duchach w Willi, czy dramatycznym pogrzebie na cmentarzu Rodu (polecam każdemu wycieczkę do tego miejsca przy ul. Bystrzańskiej). Jest jeszcze trochę fantazji i faktów, którymi chcę się z Wami podzielić. Pociągnijmy zatem jeszcze trochę tę historyjkę. Do jutra, albo kiedyś tam...
Koniec - cz. II
Data: 2013-04-30 Autor: mors1
Nasz sympatyczny Edward przetrwał w swoim życiu nieskończoną ilość burz, personalnych dramatów, (o których jeszcze nadmienimy), nie do końca wyświetlonych tajemnic powiązanych z osobami zamieszkującymi Willę, zanim pewnego feralnego dnia wyzionął ducha, wydał ostatnie tchnienie po pracowitym i długim żywocie, mając to i owo na sumieniu... Meta Louise, jego żona, od wielu lat była zaginioną, a o Jej śmierci kroniki milczały... Do czasu, kiedy pewien śledczy-amator podjął trud odtworzenia Jej losów. Ale o tym - wkrótce. Trwała burza drugiej wojny światowej... Edward robił swoje, czyli tkał, tkał, prządł, prządł, pilnował biznesu, gnębił słowiańską siłę roboczą wysysając z niej ostatnie soki i siły... Na trzy dni przed swoją śmiercią stał jeszcze w wysokim oknie nad wejściem do fabryki, i darł się na zarządcę: "Herr Lachowsky, ten, co sie spóźnił wczoraj do roboty, niech zabiera kubot i jutro nie przychodzi!" Jak tu traktować tego Edka z dzisiejszej perspektywy? Myślę, że był on postacią pozytywną, jakby paskudny nie wydawał się ludziom nam współczesnym... Kończąc swój żywot darł się na robotników: "robić, robić, każdej minuty szkoda!" Wiem, że to nieładnie z jego strony, ale powiem Wam szczerze: Edek Zipser jest dla mnie bohaterem. Myślę, że zasługuje na jakieś upamiętnienie swojej obecności wśród dzisiejszej naszej, polskiej obecności... Nie było by to nasze Miasto tym, czym jest - bez tych herosów epoki industrialnej, po których obecności ślady trwają jeszcze i będą trwać, jeśli im na to pozwolimy.
nasza mała z Mikuszowic "Ziemia Obiecana"
Data: 2013-04-30 Autor: wodniczka
Marzenie moje by powstał taki film."Nasza Ziemia Obiecana w Mikuszowicach". Śmiałe marzenie. Ale kto mi zabroni:-). Dziękuje i pozdrawiam serdecznie.
Koniec - cz. III
Data: 2013-05-04 Autor: mors1
Dzisiaj, w miejsce moich amatorskich opowiastek o rodzinie Zipserów pozwolę sobie zacytować fragment tekstu, jakże wymownego, p. Jacka Kachela, z Jego strony pt. Dawniej, niż wczoraj" (nb - polecam serdecznie - każdemu Beskidiocie): "Wielu z nas cieszy się z długiego wypoczynku majowego i nawet nie wie, że nasi przodkowie 122 lata temu też mieli bardzo długi weekend. „Gwiazdka Cieszyńska” tak o tym napisała: ""Tutejsi (także zipserowscy ((przyp. mors1)) robotnicy postanowili w dniu 1 maja świętować, tak samo, jak świętują robotnicy w Berlinie lub w Paryżu w Owym dniu. Zamiar ten wykonali też, bo w dniu 1 maja do roboty nie przyszli, ale jak wielkie było ich zdumienie, kiedy się dnia następnego dowiedzieli, że fabrykanci postanowili także drugiego maja i dnie następne: całych dni osiem świętować! Robotnikom coprawda teraz tego świętowania zadużo będzie, bo przez osiem dni nic nie będą mogli zarobić, ale i panowie fabrykanci stracą bardzo wiele i zapewne więcej, aniżeli wszyscy robotnicy razem, to też, jak się dowiaduję, chcą oni się dać udobruchać i fabryki rychlej aniżeli 8 maja otworzyć. Licho z tym świętem 1 maja, bo je nie każdy chce uznać, a nawet robotnicy sami nie są wszyscy za niem."" Czytając tę informacje wielu z nas pewnie się uśmiechnie. Trzeba jednak pamiętać, że dla tych ludzi był to element walki z fabrykantami. Tym bardziej, że w 1891 robotnicy musieli pracować nawet w niedzielę." Tyle p. Jacek Kachel. I tu smutna refleksja: niezależnie od czasów, w jakich żyjemy (my, śląscy Polacy), byliśmy, jesteśmy i jeszcze długo będziemy j....i przez smutną, otaczającą nas rzeczywistość i niepolski kapitał (polskiego po prostu nie ma!). Niestety. Mamy prawo czuć się rozczarowani tym niemal ćwierćwieczem wolności. Ja jestem. Dopóki w Polsce nie powstanie nasz autentyczny, rodzimy potencjał innowacyjno-produkcyjny, dopóty będziemy takimi skończonymi dziadami Wspólnoty Europejskiej!!! Przyjdą następni Zipserowie, lecz już nie, jako mali kapitaliści, ale jako konsorcja, które odbiorą resztki godności i niezależności ludziom, którzy tu mieszkają, i rozdrapią resztki w sępi sposób!!! OK. Nie chcę popaść w przesadę, ale te sprawy mnie gnębią... Wszystkim, którzy lubią i śledzą moje zipserowskie bzdurki obiecuję bajki za tydzień. Ostatnie. Pa. (Aha - dzięki ~wodniczko, za inspiracje!!!).
Koniec - przeprowadzka...
Data: 2013-05-10 Autor: mors1
... Abym mógł zakończyć te moje impresje zipserowskie - postanowiłem przenieść je pod moją własną fotkę pod linkiem http://www.galeria.beskidia.pl/2843_bielsko-biala_willa_zipsera_zdjecie.html. Będzie o duchach, czarach, koszmarnym pogrzebie, upiornych dzieciach itd. Nadmiar emocji nie pozwala mi na rychły koniec, nawet gdybym chciał... Tyle koszmarów wiąże mnie z tym domem i jego mieszkańcami... Do tej pory podszywałem się emocjonalnie pod fotografię ~wodniczki (superfajna beskidiotka), ale dość. Jej zdjęcie kamienicy z żaglowcem ma niewiele wspólnego z tokiem mojej opowiastki na temat Zipserów... To tylko taki pretekst do snucia historyjek... Ktokolwiek ma ochotę poczytać sobie o tej rodzinie, niech poszuka w moich wcześniejszych zapisach. Pod adresem wodniczki, tyczącej Jej zdjęcia, zrobionego w zaułku koło Sfery II... Bielsko cudne i magiczne jest... A jakże?..~Pozdrawiam Cię, wodniczko, i wszystkich Twoich sympatyków. Ok ludzie. Ktokolwiek z Was chce podążyć ze mną ku `zipserstory" - zapraszam serdecznie do moich wcześniejszych zapisków. Warto się pochylić i pomyśleć... A tak nawiasem: za kilka tyg. mamy (my, maturzyści1973) spotkanie - z okazji 40-to lecia matury. Klasa 4c z Asnyka. Imprezka skądinąd straszna!... Tyle zabytków na 2-ch nogach, i nieciekawych wspominków... No, ale niech będzie. Taka to już kolejka losu.
dziękuje mors1
Data: 2013-05-11 Autor: wodniczka
Panie mors1 dając to zdjęcie,nawet nie pomyślałam że może ono kogoś zainspirować do napisania jakiegokolwiek komentarza. Bardzo dziękuję. A teraz udaje się (prędko) w podróż pod podany link . Pozdrawiam :-)

Dodaj swój komentarz :

Temat:
Autor:
e-mail:
Wiadomość:
żezby,kamienica Fotografia bielsko, zdjęcia bielsko, galeria zdjęć bielsko, zdjęcia Beskidy, galeria zdjęć, fotografia, zdjęcia Bielsko - Biała, dodaj zdjęcie, angielski bielsko, szkoły językowe bielsko
Czas generowania strony: 0.029 s